Strona główna Polish Tawerna

365 krótkich opowiadań dla ducha

YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
edytowano 29.08.2015 w Tawerna
Witajcie,

W tym wątku będę Wam zamieszczać codziennie po jednym króciutkim opowiadaniu z książki pt. "365 krótkich opowiadań dla ducha". Ot, takie malutkie pigułki mądrości, może komuś przypadną do gustu :) Wszelkie komentarze mile widziane.

Wprowadzenie


W słynnej angielskiej baśni szczęście młodego Jacka zależało od tego, czy będzie umiał wykonać to, o co poprosił go ojciec. Jack, chłopak prosty i naiwny, nie sprostałby zadaniu, gdyby nie przyszła mu z pomocą jego młoda żona, Oto fragment baśni.
Pewnego dnia ojciec powiedział do Jacka, że wkrótce wyprawią się, aby zbudować przepiękny pałac, jakiego jeszcze nikt nie widział, dla pewnego króla,który chciał zaćmić wszystkich innych królów wspaniałością budowli.
Kiedy szli, ojciec zapytał Jacka: "Czy mógłbyś chociaż trochę skrócić mi drogę?"
Ale Jack, widząc przed sobą długą drogę, powiedział: "Ojcze, nie mam pojęcia, w jaki sposób mógłbym skrócić drogę choćby o kawałek"
"W takim razie wracaj do domu, na nic mi się przydasz"
odrzekł ojciec.
Biedny Jack wrócił więc, a żona, widząc go, spytała "Dlaczego wróciłeś?". On powtórzył jej prośbę ojca i swoją odpowiedź.
"Ty głupcze",skwitowała jego opowieść bystra żona "skróciłbyś mu drogę, gdybyś opowiedział jakąś historię! Teraz słuchaj, co Ci powiem, a potem dogoń ojca: pomyśl, co mu może sprawić przyjemność i opowiadaj, a zanim się obejrzysz, dojdziecie na miejsce".
Jack wrócił i dogonił ojca. Ten nie odezwał się ani słowem, a Jack zaczął opowiadać. Droga stawała się coraz krótsza, dokładnie tak, jak zapowiedziała żona.

Nasze dni bardzo często przypominają długie drogi, a do tego czasami wydają się prowadzić pod górę. Historyjki i opowiadania mają między innymi ten cel "choć trochę skrócić naszą drogę". A jeśli przyniosą jeszcze jakąś korzyść, tym lepiej.



Dzień 1 - MĄDROŚĆ

Żył pewnego razu król, który całe życie spędził na prowadzeniu wojen i powiększaniu swojego królestwa. W wieku sześćdziesięciu lat zdał sobie sprawę, że niewiele do tej pory się dowiedział o sensie istnienia. Zwołał wszystkich swoich ministrów i doradców i rozkazał:
- Zabierzcie wszystkie pieniądze z moich skarbców i idźcie na cztery strony świata w poszukiwaniu ksiąg mądrości. Chciałbym w końcu poznać prawdziwą mądrość życia.
Doradcy zabrali worki z pieniędzmi i tłumnie ruszyli we wszystkie strony świata. Powrócili po siedmiu latach, prowadząc czterdzieści wielbłądów, obładowanych wszelkiego rodzaju książkami, dużymi i małymi. Cała góra mądrych książek. Król, widząc je, wykrzyknął:
- Mam sześćdziesiąt siedem lat! Nigdy nie starczy mi czasu na przeczytanie tych wszystkich książek. Zróbcie mi streszczenie całości.
Zwołano najlepszych literatów świata: wzięli się do pracy i po siedmiu latach oddali doskonałe streszczenie całego tego skarbca mądrości. Ale tym streszczeniem wciąż można było obładować siedem wielbłądów.
- Skończyłem siedemdziesiąt cztery lata - powiedział król - Nie mam czasu, aby przeczytać to wszystko. Streszczajcie ponownie!
Zrobiono streszczenie streszczenia. Pod koniec kolejnych siedmiu lat mędrcy załadowali swoje dzieło na jednego wielbłąda.
- Przekroczyłem osiemdziesiątkę - rzekł król coraz słabiej. - Moje oczy są bardzo zmęczone. Nie mógłbym nigdy przeczytać tych książek. Streszczajcie dalej! Mędrcy znów siedem lat pracowali dzień i noc. W efekcie powstała jedna książka - zawierająca całą mądrość ziemi.
W tym momencie pospieszył do mędrców goniec:
- Szybko, zanieście książkę królowi. Umiera.
Król miał już osiemdziesiąt osiem lat i konał na swoim łożu.
Największy spośród mędrców zbliżył twarz do twarzy króla,który wymamrotał mu do ucha: - Proszę, ujmij mi w jednym zdaniu całą wiedzę, całą mądrość świata.
- Oto ona panie: "Żyj chwilą obecną".


Większość z nas nie przeżyje nic wielkiego w życiu. Ani nie stanie się milionerami, ani nie zostanie prezenterami Festiwalu w San Remo, ani nie zostanie wybrana na prezydenta, ani nie otrzyma nagrody Nobla.
Ale wszyscy możemy przeżywać małe radości życia.
Pogładzenie po ramieniu.
Pocałunek w policzek.
Pełnię księżyca.
Wolne miejsce na parkingu.
Trzask ognia. Piękny zachód słońca.
Ciesz się drobnymi słodyczami życia.
Każdy z nas może korzystać z nich w obfitości.
Post edited by Yattmur on
«1345

Komentarz

  • Psotna Farmerka (PL1)Psotna Farmerka (PL1) PL1 Posty: 2,602
    edytowano 03.09.2014
    Yattmur miałeś super pomysł z tym wątkiem. Uwielbiam takie opowiadania, będę tu zaglądać nie raz i nie dwa.
    Jedną fankę już masz, myślę że nie pierwszą i nie ostatnią :)
    Gdzieś kiedyś przeczytałam:
    "Życie to coś, co upływa, kiedy Ty jesteś zajęty snuciem planów na przyszłość. "

    Więc...


    Żyjmy chwilą obecną... bo życie ma w sobie tyle cudów, że kto ma oczy otwarte nie umrze z nudów :)
    f79e2fb0002874f652e4d1fc
  • XxasieczekxX (PL1)XxasieczekxX (PL1) PL1 Posty: 2,305
    edytowano 03.09.2014
    Aby każdy doceniał takie wartości w życiu, co do wprowadzenia pomaga dosłownie :P
    Będę odwiedzać zakątek, jeśli będę miała tylko czas :)
  • zaczarowana28 (PL1)zaczarowana28 (PL1) PL1 Posty: 3,043
    edytowano 03.09.2014
    Dziękuję Yattmur za ten przecudowny wątek :) na pewno będę do Niego regularnie zaglądać i wypatrywać nowych opowiadań :)

    1302520558_by_xXxZaczarowanaxXx_500.jpg
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 03.09.2014
    Dziękuję i cieszę się, że wątek się przyjął :) Będę codziennie uzupełniać nową historyjką, raz krótszą, raz dłuższą. Jedna będzie przemawiać do pewnej grupy osób, druga już nie, ale wierzę że każdy znajdzie tu coś dla siebie.
    Dzień 2 - Magiczny pierścień

    Pewien król wezwał na dwór wszystkich swoich magów i powiedział im:
    - Chciałbym być zawsze przykładem dla moich podwładnych. Pragnę być silnym i stanowczym, spokojnym i niewzruszonym względem zdarzeń losu. Czasami jestem smutny i przygnębiony z powodu jakiegoś nieszczęśliwego zdarzenia lub niefortunnej okoliczności. Kiedy indziej znów jakaś nagła radość lub wielki sukces wprawiają mnie w stan nieprawdopodobnego podniecenia. Nie podoba mi się to wszystko. Czuję się jak jakaś drżąca gałązka rozhuśtana morską falą. Zróbcie mi jakiś amulet, który mnie wyzwoli od tych wesołych i smutnych stanów duszy i zmian nastrojów.
    Jeden po drugim, wszyscy magowie wycofywali się. Potrafili wykonywać różnego rodzaju amulety dla zwykłych ludzi, ale zadowolić króla nie było wcale tak łatwo. Na dodatek poszukiwał on amuletu, który miał mieć wyjątkowo skomplikowane zastosowanie.
    Król był bliski wybuchnięcia gniewem, kiedy stanął przed nim pewien stary mędrzec, mówiąc:
    - Wasza Wysokość, przyniosę Ci jutro pewien pierścień, i za każdym razem, jak tylko na niego spojrzysz, jeśli będziesz smutny - staniesz się wesoły, a jeśli będziesz zdenerwowany - uspokoisz się. Wystarczy jedynie, abyś przeczytał wyryte na nim magiczne zdanie.
    Następnego dnia stary mędrzec powrócił i w absolutnej ciszy, jako że wszyscy zainteresowani byli magiczną sentencją, włożył królowi na rękę pierścień.
    Król przypatrzył mu się uważnie i przeczytał wyryte na złotej obrączce zdanie:
    "Nawet to przeminie".


    Wszystko ma swój czas,
    i jest wyznaczona godzina
    na wszystkie sprawy pod niebem:
    Jest czas rodzenia i czas umierania,
    czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
    czas zabijania i czas leczenia,
    czas burzenia i czas budowania,
    czas płaczu i czas śmiechu,
    czas zawodzenia i czas pląsów,
    czas rzucania kamieniami i czas ich zbierania,
    czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich,
    czas szukania i czas tracenia,
    czas zachowania i czas wyrzucania,
    czas rozdzierania i czas zszywania,
    czas milczenia i czas mówienia...,
    To, co jest, już było,
    a to, co ma być kiedyś, już jest;
  • miki1948 (PL1)miki1948 (PL1) PL1 Posty: 440
    edytowano 04.09.2014
    Bardzo piękny wątek będę zaglądała tu codziennie , ostatni cytat doskonale znam z Biblii .Bardzo stara i mądra wypowiedź
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 04.09.2014
    Dzień 3 - Cud

    - Wierzysz w cuda?
    - Tak.
    - Naprawdę? A czy widziałeś jakiś cud?
    - Cud? Oczywiście.
    - Jaki?
    - Ciebie.
    - Mnie? Czyżbym była cudem?
    - Tak.
    - Nie rozumiem?
    - Oddychasz. Masz delikatną i ciepłą skórę. Twoje serce bije. Widzisz. Słyszysz. Biegasz. Jesz. Skaczesz. Śpiewasz. Myślisz. Śmiejesz się. Kochasz. Płaczesz...
    - Czy tak?... I to jest właśnie cud?

    I to jest właśnie cud.
  • zaczarowana28 (PL1)zaczarowana28 (PL1) PL1 Posty: 3,043
    edytowano 04.09.2014
    24da117253ac4e920ae10da55c4735b3
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 05.09.2014
    Dzień 4 - Jajko

    Pewna niezbyt zamożna kobieta znalazła jajko. Niesłychanie szczęśliwa, zawołała swego męża oraz dzieci i powiedziała:
    - Skończyły się wszystkie nasze zmartwienia. Popatrzcie: znalazłam jajko! Nie zjemy go, lecz zaniesiemy je do sąsiada, który ma kwokę. Kwoka wysiedzi nam kurczaka, który wyrośnie na dużą kurę. My oczywiście nie zjemy kury, lecz będziemy ją karmić, aby znosiła nam wiele jaj, z których będziemy mieli wiele innych kur, a te zniosą nam dużo kolejnych jajek. W ten sposób będziemy mieli dużo kur i dużo jajek. Nie zjemy ani kur, ani jaj, lecz sprzedamy je i kupimy jałówkę. Wyhodujemy ją i będziemy mieli krowę. Krowa da nam cielęta, aż w końcu będziemy mieli spore stado. Sprzedamy je i kupimy kawałek ziemi, potem sprzedamy i kupimy; kupimy i sprzedamy...
    Mówiąc to z wielkim przejęciem, kobieta żywo gestykulowała. Jajko wypadło jej z ręki i rozbiło się na ziemi.


    Nasze rozmowy często przypominają gadaninę tej kobiety: "Zrobię... Powiem... Załatwię..." Mijają dni i lata, a my nie robimy absolutnie nic z tego, co obiecywaliśmy.
  • miki1948 (PL1)miki1948 (PL1) PL1 Posty: 440
    edytowano 05.09.2014
    co prawda to prawda tak czasami bywa
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 06.09.2014
    Dzień 5 - Dzban


    W wielkim Królestwie Burundi, w samym tajemniczym sercu Afryki, żyła duża rodzina Mocambi. Pan i pani Mocambi byli bogaci i szanowani, nie mieli jednak dzieci.
    Łatwo więc wyobrazić sobie radość wszystkich, gdy pani Mocambi stwierdziła, że oczekuje dziecka. Nawet przyszli dziadkowie skakali z radości.
    Ale dzień narodzin dziecka stał się dniem bardzo smutnym, wszyscy przeżyli szok. Bowiem zamiast tak długo oczekiwanego dziecka, urodził się dzban. Zrozumieliście dobrze: właśnie dzban, jedno z tych naczyń glinianych, w kształcie dziewczyny, które służą do wody. Cóż robić? Z jakimi czarami, przekleństwami czy kataklizmem związane było to naczynie? Z pewnością wcale nie przypominało dziecka.
    Wszyscy postanowili odejść: tatuś, mamusia, dziadkowie, służba, koty, psy, kury. Porzucili dom, zostawiając w nim tego niechcianego potworka. Ale dzban-biedak poturlał się za nimi i wykrzykiwał:
    - Tatusiu, mamusiu, zaczekajcie na waszą córkę!
    Ale im więcej dzban krzyczał, tym bardziej inni bali się i uciekali w wielkim pośpiechu. Dzban turlał się i płakał. Wreszcie wiatr ulitował się, wzruszony uniósł go w powietrze, zaniósł w głąb puszczy i opuścił na miękki dywan traw i liści.
    Rodzina Mocambi odetchnęła z ulgą, czując się uwolniona raz na zawsze od tej zmory. Poprosiła o gościnę u możnego księcia tej krainy.
    Po kilku latach ów książę, który został już królem, jechał konno przez puszczę. Gdy dojechał do pięknej polany, zszedł z konia, aby odpocząć trochę na miękkiej trawie i zauważył wśród krzewów porzucony dzban.
    - Jaki jest piękny! - zwołał. Wziął go do ręki i zawiózł do swego pałacu z kości słoniowej i diamentów. Tam umieścił dzban u wejścia do salonu, jako ozdobę.
    Trzeba wam wiedzieć, że pałac króla był wprawdzie wspaniały, ale trochę brudny i zakurzony. Trochę dlatego, że służba była leniwa, trochę dlatego, że brakowało tam królowej, która by troszczyła się o dom. Ale od momentu, w którym dzban znalazł się w pałacu, wszystko uległo zmianie.
    Służba zaczęła znajdować pałacowe komnaty zamiecione, odkurzone, uporządkowane. Nie bardzo umiano to sobie wytłumaczyć, ale wszyscy byli bardzo zadowoleni, bowiem całymi dniami można było teraz grać w karty.
    Również król, gdy zasiadał na błyszczącym i odświeżonym tronie, dziwił się bardzo. Pewnej nocy, zamiast pójść spać, ukrył się za drzwiami.
    O północy z dzbana wyskoczyła piękna dziewczyna, która energicznie zaczęła odkurzać i czyścić meble. To była miłość od pierwszego wejrzenia! Król bez pamięci zakochał się w pięknej i rozsądnej dziewczynie.
    Wziął dziewczę za rękę i powiedział:
    - Wyjdź natychmiast z królestwa umarłych i wejdź do królestwa żywych!
    Potem posadził ją na tronie obok siebie, jako małżonkę. Zorganizowano uroczystości, jakich jeszcze nikt nie oglądał w tych stronach. Wszyscy poddani musieli przyjść i oddać hołd nowej, przepięknej królowej Burundi.
    Przybyła też rodzina Mocambi. Gdy królowa zobaczyła, że nadchodzą, ukryła się w dzbanie wołając:
    - Tatusiu i mamusiu, zaczekajcie na waszą córkę!
    Mocambi ze zdziwienia pootwierali usta, ale oto królowa wyszła z dzbana i serdecznie ich uściskała. Pan i pani Mocambi byli oszołomieni. W jednej chwili dowiedzieli się, że mają córkę i że są teściami króla.
    Potem królowa bardzo poważnie powiedziała:
    - Nigdy nie porzucajcie własnego potomka. Jest istotą ludzką i trzeba go traktować jak innych. To, co wam wydaje się dzbanem, może ukrywać w sobie królową!


    Ileż niepozornych opakowań ukrywa w sobie przepiękną królową!
  • Psotna Farmerka (PL1)Psotna Farmerka (PL1) PL1 Posty: 2,602
    edytowano 08.09.2014
    A opowieść na niedzielę gdzie :confused:
    To ja tutaj biegłam jak szalona, a teraz jestem bardzo rozżalona, bo bajki na dobranoc brak :(
    Yattmur, popraw się... bo zacznę ryczeć i nie przestanę póki bajki nie dostanę :p
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 08.09.2014
    Małe osunięcie terminu. Trzeba patrzeć pozytywnie - dzisiaj będą dwie historyjki :)

    Dzień 6 - Szary Wróbelek


    Żył sobie kiedyś pewien szary wróbelek,którego życie było niekończącym się pasmem zmartwień i kłopotów.
    Był jeszcze w skorupie, a już miał swoje problemy: "Czy uda mi się wydostać z tej twardej skorupy? Czy nie wypadnę z gniazda? A czy moi rodzice zdołają mnie wyżywić?".
    Zaledwie uporał się z tymi zmartwieniami i miał wyfrunąć w powietrze po raz pierwszy, pojawiły się już następne wątpliwości: "Czy moje skrzydła zdołają mnie utrzymać? A jak rozbiję się w drobiazgi?... Kto mnie pozbiera?".
    Kiedy mógł już latać, to znowu zaczął narzekać: "Czy uda mi się znaleźć żonę? Czy zdołam zbudować gniazdo?".
    Pokonał również i te problemy, ale wciąż się zadręczał: "Czy wylęgną mi się pisklęta? A co będzie, jeśli trafi w drzewo piorun i spali całą moją rodzinę? A jeśli jakiś sokół rozszarpie moje pisklęta? I czy w ogóle zdołam je wyżywić?".
    Kiedy wykluły się zdrowe, wesołe i śliczne pisklęta, zaczęły już trzepotać skrzydełkami, wróbel wciąż narzekał: "Czy oby mają wystarczająco dużo jedzenia? Czy uda im się uciec przed kotem i innymi drapieżcami?".
    Pewnego dnia pod drzewem zatrzymał się Jezus. Wskazał palcem na wróbla i powiedział: "Spójrzcie na te ptaki niebieskie: nie sieją, nie orzą, nie zbierają żniwa... a Pan Niebieski żywi je!".
    Wtedy to szary wróbelek zdał sobie sprawę, że niczego mu nie brakowało... Nie uświadamiał sobie tego.

    Zrób spis tego, co masz, i bądź szczęśliwy.
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 08.09.2014
    Dzień 7 - Zamarznięty stawek


    Pewnego razu, dwóch małych zaprzyjaźnionych chłopców , jeździło na łyżwach po małym zamarzniętym stawku. Był wieczór zimny i chmurny. Dzieci bawiły się spokojnie, nagle lód załamał się i jeden z chłopców wpadł do wody.
    Staw nie był głęboki, ale woda zaczęła w dziurze zamarzać, pokrywając otwór.
    Drugi chłopiec wrócił na brzeg, porwał największy znaleziony kamień i pobiegł tam, gdzie jego mały przyjaciel wpadł do stawu. Zaczął uderzać lód kamieniem z całych sił i w końcu udało mu się go rozbić. Uchwycił rękę przyjaciela i pomógł mu wydostać się z wody…
    Gdy zjawili się strażacy i zobaczyli, co się stało, zastanawiali się zdumieni:
    "Jak ten chłopiec to zrobił? Lód był gruby i mocny, jak chłopczyk mógł go rozbić?"
    W tym momencie pojawił się jakiś starzec i powiedział:
    "Wiem, jak to zrobił!"
    Jak?
    - spytali.
    Staruszek odpowiedział:
    Nie było przy nim nikogo ostrzegającego go: ”To ci się nie uda…!”

    * * *
    Istnieją zdumiewające siły w nas, ale wystarczy tak niewiele, by o nich zapomnieć!
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 09.09.2014
    Dzień 8 - Wystarczająco

    Pewien region nawiedziła wielka susza. Trawa bardzo szybko zżółkła, a potem całkowicie zwiędła. Umarły krzewy i słabsze drzewa. Nie spadła z nieba ani jedna kropla deszczu, a o poranku nie pokazywała się na ziemi nawet przelotnie orzeźwiająca ją rosa.
    Wiele małych i wielkich zwierząt umierało z pragnienia. Tylko te najsilniejsze zdobyły się na odwagę, aby uciec z pustyni, która uśmiercała wszystko po kolei.
    Z każdym dniem susza była coraz bardziej potworna. Nawet stare, potężne drzewa, których korzenie wrastały głęboko w ziemię, potraciły liście. Wszystkie źródła i zdroje kompletnie wyschły. Rzeki i strumyki przestały płynąć.
    Tylko jednemu kwiatkowi udało się przeżyć, a to dlatego, że rósł blisko malutkiego źródełka, z którego wypływało jeszcze kilka kropli wody. Ale i to źródełko, widząc naokoło to, co się dzieje, było bardzo smutne: "Wszystko jest tak suche i spragnione, że będzie musiało niechybnie umrzeć. Jak mogę temu zapobiec? Jaki sens ma tych kilka kropli wody, które ze mnie wypływa?".
    Blisko źródełka stało stare, wielkie drzewo. Usłyszało ten lament i zanim zupełnie oddało ducha, powiedziało: "Nikt nie oczekuje od Ciebie tego, abyś użyźniało całą pustynię. Twoim zadaniem jest trzymać przy życiu ten kwiatek. Tylko to i nic więcej".

    ***
    Każdy z nas jest odpowiedzialny za jakiś kwiatek. Ale zapominamy o tym często i uskarżamy się na wszystko, czego nie jesteśmy w stanie zrobić.
  • miki1948 (PL1)miki1948 (PL1) PL1 Posty: 440
    edytowano 09.09.2014
    zaraz człowiekowi zrobi się weselej na duszy gdy poczyta takie piękne i mądre opowiastki dziękuję bardzo
  • Psotna Farmerka (PL1)Psotna Farmerka (PL1) PL1 Posty: 2,602
    edytowano 09.09.2014
    Opowieść 7 i 8 szczególnie połechtała moje serducho :D Och Yatt, Ty to wiesz jak poprawić kobiecie (i nie tylko mam nadzieję ;)) nastrój :)

    dziekuje_2.gif

    Dziękuję za te podarowane chwile uśmiechu i wzruszenia...
    I dziękuję, że Jesteś :)
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 10.09.2014
    Dzień 9 - Zaczarowana nić


    Maksym był chłopcem, który nie lubił czekać. W czasie zimy, gdy jeździł na łyżwach, nie mógł doczekać się lata, by móc popływać. Gdy nadchodziło tak wyczekiwane lato, pragnął, by nastała szybko jesień. Chciał zbierać grzyby w pobliskim lesie.
    Gdy ktoś pytał Maksyma, czego najbardziej pragnie, otrzymywał odpowiedź:
    - Chciałbym, by czas płynął szybko...
    Pewnego jesiennego dnia Maksym usłyszał, że ktoś go woła. Odwrócił się i zobaczył staruszkę,która obserwowała go przyjaźnie. Staruszka pokazała chłopcu srebrne pudełeczko z małym otworkiem, z którego wychodziła złota nić i powiedziała:
    - Popatrz Maksymie. Ta cienka nić jest nicią twego życia. Jeżeli naprawdę tak bardzo pragniesz, by czas płynął ci szybko, musisz jedynie pociągnąć trochę za nić. Maleńki kawałek nitki odpowiada jednej godzinie życia. Pamiętaj jednak, by nikomu nie powiedzieć o tym, że posiadasz to pudełeczko i niech ci się szczęści!
    Staruszka zniknęła. Następnego dnia w szkole Maksym postanowił użyć nitki, żeby skrócić lekcję. Pociągnął ze zdecydowaniem kawałeczek nitki i usłyszał głos nauczyciela, który mówił:
    - Lekcje są skończone. Możecie iść do domu.
    Maksym pomyślał: "Ach! Jakby to było dobrze móc skończyć już szkołę i zacząć pracować!". Pewnej nocy postanowił pociągnąć silnie za nitkę. Następnego ranka obudził się jako dorosły człowiek, okazało się, że ma wąsy, jest inżynierem i zbudował już ładną fabrykę. Był bardzo zadowolony ze swojego zawodu i przez pewien czas pociągał za sznurek powoli, na tyle tylko, aby starczyło zawsze pieniędzy do końca miesiąca.
    Poznał Marysię. Był to wspaniały ślub. Jeden szczegół jednak bardzo zasmucił Maksyma: jego mamusia postarzała się i miała wiele siwych włosów. Żal mu się zrobiło, że tak często pociągał za magiczną nić i przysiągł sobie, że teraz,gdy jest dorosły, nie będzie tego więcej robić.
    Ale pewnego dnia Marysia oświadczyła mu z radością, że oczekuje maleństwa.
    "Oczekiwać" - ten czasownik nigdy nie podobał się Maksymowi. Nie potrafił oprzeć się pokusie, by jak najszybciej móc uściskać syna i zaczął pociągać za nitkę codziennie. Pewnego wieczoru pociągnął zbyt mocno i następnego dnia był o wiele starszy. Miał już dwóch synów: jeden chodził do liceum, a drugi na uniwersytet. I tak wszystko zaczęło się od nowa.
    Ilekroć zaistniał jakiś problem, Maksym pociągał za nić, by rozwiązać go szybko. Gdy źle szły interesy, gdy ktoś był chory, gdy chciał wiedzieć, kto zwycięży w rozgrywkach piłki nożnej, a nawet, gdy chciał od razu wiedzieć, jak skończy się telewizyjny serial.
    Pewnego ranka Maksym zobaczył siebie w lustrze i stwierdził, że ma siwe włosy. Czuł się bardzo zmęczony i niezadowolony. Teraz dom jego był pusty, a Marysia (jakże postarzała się również i ona!) nie mogła zrozumieć, dlaczego ona i jej mąż niewiele pamiętają z życia spędzonego wspólnie.
    - Czy i tobie się wydaje, że wszystko minęło jakby w jednej chwili? Jak to możliwe, że nasze dzieci tak szybko dorosły?
    Maksym nie mógł odpowiedzieć i czuł się bardzo smutny. Byli już schorowanymi staruszkami i dni dłużyły im się bardzo. Ale teraz Maksym pilnował się, by nie pociągać za magiczną nić.
    Pewnego dnia, gdy drzemał w parku na tej co zazwyczaj ławeczce, usłyszał, że ktoś go woła. Otworzył oczy i zobaczył staruszkę, która przed wielu, wielu laty podarowała mu pudełeczko z magiczną nicią.
    - A więc Maksymie, jak Ci się udało? Czy magiczna nić uszczęśliwiła Cię, czy spełniła Twoje marzenia?
    - Nie wiem... Dzięki tej nici nigdy nie musiałem czekać ani zbytnio cierpieć w mym życiu, ale teraz stwierdzam, że wszystko minęło za szybko i oto jestem już stary i słaby. Chciałbym znów być dzieckiem
    - powiedział Maksym ze wstydem - i móc jeszcze raz przeżyć życie bez magicznej nici. Chciałbym żyć jak wszyscy ludzie i przyjąć wszystko, co życie mi przyniesie, chciałbym pozbyć się niecierpliwości.
    - Nie pozostaje ci nic innego, jak oddać pudełeczko... Życzę ci wiele szczęścia, Maksymie!
    Gdy tylko pudełeczko znalazło się w dłoni staruszki, Maksym zasnął głębokim snem.
    - O, ty śpiochu! Pobudka! Wstawaj już!
    Maksym otworzył oczy i spostrzegł, że leży w swym łóżeczku, a nad nim stoi mamusia (młoda i piękna) i patrzy na niego czule. Pobiegł do lustra i ujrzał w nim swą dziecinną buzię. Ucałował i uściskał mamusię, jakby od stu lat jej nie widział.

    ***
    Jesteś dzisiaj starszy, niż kiedykolwiek byłeś, ale jesteś też młodszy, niż kiedykolwiek będziesz.
  • miki1948 (PL1)miki1948 (PL1) PL1 Posty: 440
    edytowano 11.09.2014
    jakie piękne i prawdziwe opowiadanie czym jesteśmy starsi to ten czas tak szybko płynie że nie wiedzieć kiedy.My się nie starzejemy tylko nam wnuki za szybko rosną
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 11.09.2014
    Dzień 10 - Powiedz to pierwszy!

    On był mężczyzną potężnym, o donośnym głosie i szorstkim sposobie bycia. Zaś ona kobietą łagodną i delikatną. Pobrali się.
    On dbał, by niczego jej nie brakowało, a ona zajmowała się domem i dziećmi. Później dzieci dorosły, pozakładały własne rodziny i odeszły. Historia, jakich wiele.
    Lecz kiedy wszystkie dzieci były już urządzone, kobieta straciła swój zwykły uśmiech, stawała się coraz bardziej wątła i blada. Nie mogła już normalnie jeść i w krótkim czasie przestała podnosić się z łóżka.
    Zmartwiony mąż umieścił ją w szpitalu.
    Lecz chociaż u jej wezgłowia zebrali się najlepsi lekarze i specjaliści, żadnemu z nich nie udało się określić, na co zachorowała kobieta. Potrząsali tylko głowami.
    Ostatni z lekarzy poprosił na stronę męża i rzekł:
    - Ośmieliłbym się powiedzieć, że po prostu... pańska żona nie chce już dłużej żyć...
    Mężczyzna w milczeniu usiadł przy łóżku żony i ujął ją za rękę. Była to mała, drobna rączka, która zupełnie ginęła w potężnej dłoni mężczyzny. Potem rzekł zdecydowanie swym donośnym głosem:
    - Ty nie umrzesz!
    - Dlaczego?
    - zapytała kobieta, lekko wzdychając.
    - Ponieważ ja Cię potrzebuję!
    - To dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś?

    Od tej chwili stan zdrowia kobiety zaczął się szybko poprawiać. Dzisiaj czuje się doskonale. A lekarze i znani specjaliści nadal zadają sobie pytanie, jaka choroba ją dotknęła i cóż za wspaniałe lekarstwo uzdrowiło ją w tak krótkim czasie.

    ***
    Nigdy nie czekaj jutra, by powiedzieć komuś, że go kochasz. Uczyń to dzisiaj. Nie myśl: "Moja mama, moje dzieci, moja żona lub mąż doskonale o tym wiedzą". Być może. Ale czy nie byłoby Ci przyjemnie, słuchając tych słów skierowanych do Ciebie? Nie patrz na zegarek, chwyć za telefon: "To ja, chcę Ci powiedzieć, że bardzo Cię kocham". Uściśnij dłoń bliskiej osoby i powiedz: "Potrzebuję Ciebie. Kocham Cię, bardzo Cię kocham!"
    Miłość to życie. Istnieje kraina umarłych i kraina żywych. Tym, co je różni, jest miłość.
  • miki1948 (PL1)miki1948 (PL1) PL1 Posty: 440
    edytowano 12.09.2014
    Yattmur dziękuję serdecznie za tak piękne i życiowe opowieści jak widać jestem twoją wierną fanką
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 12.09.2014
    Dzień 11 - Krąg radości


    Któregoś ranka, a było to nie tak dawno temu, pewien rolnik stanął przed klasztorną bramą i energicznie zastukał. Kiedy brat furtian otworzył ciężkie dębowe drzwi, chłop z uśmiechem pokazał mu kiść dorodnych winogron.
    - Bracie furtianie, czy wiesz, komu chcę podarować tę kiść winogron, najpiękniejszą z całej mojej winnicy? - zapytał.
    - Na pewno opatowi lub któremuś z ojców zakonnych.
    - Nie. Tobie!
    - Mnie?
    - furtian aż się zarumienił z radości. - Naprawdę chcesz mi ją dać?
    - Tak, ponieważ zawsze byłeś dla mnie dobry, uprzejmy i pomagałeś mi, kiedy cię o to prosiłem. Chciałbym, żeby ta kiść winogron sprawiła Ci trochę radości.

    Niekłamane szczęście, bijące z oblicza furtiana, sprawiło przyjemność także rolnikowi.
    Brat furtian ostrożnie wziął winogrona i podziwiał je przez cały ranek. Rzeczywiście, była to cudowna, wspaniała kiść. W pewnej chwili przyszedł mu do głowy pomysł:
    - A może by tak zanieść te winogrona opatowi, aby i jemu dać trochę radości?
    Wziął kiść i zaniósł ją opatowi.
    Opat był uszczęśliwiony. Ale nagle przypomniał sobie, że w klasztorze jest stary, chory zakonnik i pomyślał: "Zaniosę mu te winogrona, może poczuje się trochę lepiej". I tak kiść winogron znowu odbyła małą wędrówkę. Jednak nie pozostała długo w celi chorego brata,który posłał ją bratu kucharzowi, pocącemu się cały dzień przy garnkach. Ten zaś podarował winogrona bratu zakrystianowi (aby i jemu sprawić trochę radości), który z kolei zaniósł je najmłodszemu bratu w klasztorze, a ten ofiarował je komuś innemu, a ten inny jeszcze komuś innemu. Wreszcie, wędrując od zakonnika do zakonnika, kiść winogron powróciła do furtiana (aby dać mu trochę radości). Tak zamknął się ten krąg. Krąg radości.

    ***
    Nie czekaj, aż rozpocznie ktoś inny. To do Ciebie dzisiaj należy zainicjowanie kręgu radości. Często wystarczy mała, malutka iskierka, by wysadzić w powietrze ogromny ciężar. Wystarczy iskierka dobroci, a świat zacznie się zmieniać.

    Miłość to jedyny skarb, który rozmnaża się poprzez dzielenie: to jedyny dar rosnący tym bardziej, im więcej się z niego czerpie. To jedyne przedsięwzięcie, w którym tym więcej się zarabia, im więcej się wydaje; podaruj ją, rzuć daleko od siebie, rozprosz ją na cztery wiatry, opróżnij z niej kieszenie, wysyp ją z koszyka, wylej ze szklanki, a nazajutrz będziesz miał jej więcej niż dotychczas.
  • Psotna Farmerka (PL1)Psotna Farmerka (PL1) PL1 Posty: 2,602
    edytowano 13.09.2014
    Yattmur wzruszam się nieustannie czytając Twój wątek, ostatnie trzy opowieści odebrałam nadzwyczaj uczuciowo... a właściwie to czemu się dziwić skoro są o miłości i sprawianiu ludziom radości i przyjemności :)
    Opowieść "Krąg radości" przypomniała mi film "Podaj dalej" z wybitną rolą młodziutkiego wtedy Haleya Joela Osmenta, znanego także z filmów "A.I. Sztuczna inteligencja" oraz "Szósty zmysł".
    "Podaj dalej" opowiada o chłopcu, który w ramach zadania domowego musiał pomóc trzem osobom, uruchamia łańcuszek szczęścia. Niespodziewanie plan wymyka się spod kontroli... a całość historii to bardzo wzruszający ładunek emocjonalny. Polecam tym, którzy jeszcze nie widzieli, zaś ci, którzy już oglądali, może skuszą się ponownie i wybiorą w podróż do świata marzeń pewnego chłopca, który chciałby uczynić świat lepszym...
  • miki1948 (PL1)miki1948 (PL1) PL1 Posty: 440
    edytowano 13.09.2014
    dzisiaj nie ma opowieści ? brakuje jej na dobranoc pozdrawiam
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 13.09.2014
    Dzień 12 - Nie na sprzedaż


    Pewna młoda para weszła do największego w mieście sklepu z zabawkami. Mężczyzna i kobieta długo oglądali kolorowe zabawki ułożone na półkach, przyczepione pod sufitem, radośnie rozłożone na krzesłach. Były tam płaczące i śmiejące się lalki, gry elektroniczne, małe kuchenki, w których można było upiec pizzę i ciasto.
    Klienci jednak nie potrafili się zdecydować i poprosili o radę uprzejmą sprzedawczynię.
    - Widzi pani - rzekła kobieta - mamy małą córeczkę, lecz całe dnie przebywamy poza domem, często także wieczorem.
    - Zauważyliśmy, że dziewczynka rzadko się uśmiecha
    - dodał mężczyzna.
    - Chcielibyśmy kupić coś, co uczyniłoby ją szczęśliwą - podjęła kobieta - nawet wtedy, gdy nie ma nas w domu... Coś, co sprawiłoby jej radość, kiedy jest sama.
    - Przykro mi -
    uśmiechnęła się grzecznie sprzedawczyni - ale my nie sprzedajemy rodziców.

    ***
    Wraz z poczęciem dziecka zaciągamy wobec niego dług większy, niż to jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Wszystkie maluchy przychodzą do nas z biletem wstępu do życia i mówią nam:
    - Przywołałeś mnie tutaj, jestem więc. Co mi dasz?
    Tak rozpoczyna się każde zadanie wychowawcze.
  • miki1948 (PL1)miki1948 (PL1) PL1 Posty: 440
    edytowano 14.09.2014
    tak to prawda dziecko od samego poczęcia potrzebuje obojga rodziców a nie tylko zabawek ono potrzebuje czasu poświęconego tylko jemu
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 14.09.2014
    Dzień 13 - Dwa niebieskie kamyczki


    Dwa kamyczki wielkości kasztanów leżały sobie na brzegu strumienia. Znajdowały się tam wśród tysiąca innych kamieni, wielkich i małych, ale jednak odróżniały się od innych. Były bowiem intensywnie niebieskie. Gdy pieścił je promień słońca, błyszczały jak dwa kawałki nieba, które spadły do wody. Wiedziały doskonale, że są najpiękniejszymi kamieniami w strumyku i od rana do wieczora przechwalały się tym. Patrzyły z politowaniem na inne kamienie, które były szare, białe, prążkowane, czerwonawe, nakrapiane.
    - My jesteśmy synami nieba! - krzyczały, gdy jakiś zwykły kamień zbytnio zbliżał się do nich. - Zachowajcie odpowiednią odległość! W naszych żyłach płynie niebieska krew! Nie mamy z wami nic wspólnego!
    Jednym słowem kamienie te były zarozumiałe i nieznośne. Mijały dni, a one zastanawiały się, czym zostaną, gdy je ktoś odkryje. - Z pewnością oprawią nas pięknie i włączą do sznura korali, razem z innymi cennymi kamieniami - myślały.
    - Znajdziemy się na białym i cienkim palcu jakiejś wielkiej damy!
    - W koronie królowej Holandii!
    - W spince do krawata księcia Galles...
    - Czeka nas wielkie życie...
    - Luksusowe hotele, podróże morskie, bale, przyjęcia...
    - Pojedziemy aż do Katmandu...

    Pewnego pięknego poranka, gdy promienie słońca bawiły się pianą na większych kamieniach, ręka ludzka zanurzyła się w wodzie i wydobyła dwa niebieskie kamyczki.
    - Wiwat! - zakrzyknęły równocześnie. - Ruszamy!
    Zostały wrzucone do tekturowego pudełka razem z innymi kolorowymi kamieniami.
    - Pozostaniemy tu krótko! - powiedziały, pewne swej bezdyskusyjnej piękności.
    Trwało to jednak o wiele dłużej niż myślały. Dwa kamyczki były przerzucane tu i tam, często zmieniały pudełka, często ważyły je i obmacywały szorstkie ręce. Zostały wreszcie same w pudełku.
    Potem jakaś ręka wzięła je i razem z innymi kamykami rzuciła nimi o mur, na strasznie lepki podkład cementowy.
    - Ej, powoli! Jesteśmy cennymi kamykami! - krzyczały. Ale dwa uderzenia młotkiem spowodował, że zagłębiły się jeszcze bardziej w cemencie.
    Płakały, błagały, groziły. Nie zdało się to na nic.
    Dwa niebieskie kamyczki przygwożdżono do muru. Gorycz i rozczarowanie spowodowały, że nabrały fioletowych refleksów.
    - Co za głupcy, osły, niekompetentni ludzie! Nie poznali się na naszej wartości - lamentowały.
    Czas płynął wolno. Dwa niebieskie kamyczki były coraz bardziej zagniewane i myślały tylko o jednym: co zrobić, by uciec. Ale nie było łatwo wyrwać się ze szponów cementu, który był nieugięty i nieprzekupny. Dwa kamyczki nie zrażały się jednak. Zaprzyjaźniły się ze strużkami wody, która od czasu do czasu spływała po nich. Gdy był pewne lojalności wody, poprosiły ją o przysługę, na której tak bardzo im zależało.
    - Przedostań się pod nas i oderwij nas od tego przeklętego muru!
    Woda nie kazała sobie tego powtarzać dwa razy. Jej pasją było przenikać przez mury i bardzo to ją bawiło, gdy mogła poszerzać szczeliny i rozkruszać cement... Po kilku miesiącach kamyczki już poruszały się w swym cementowym zagłębieniu.
    Wreszcie pewnej zimnej i wilgotnej nocy: bach, bach!, dwa kamyczki spadły na ziemię.
    - Jesteśmy wolne! - krzyknęły radośnie.
    Gdy znalazły się na posadzce, spojrzały na miejsce swego poprzedniego więzienia.
    Och! Światło księżyca, które wchodziło przez wielkie okno, oświetlało wspaniałą mozaikę. Tysiące kolorowych i złoconych kamyczków tworzyło postać naszego Pana. Kamyki patrzyły urzeczone pięknem Jezusa. Ale oblicze... słodkie oblicze Pana miało w sobie coś dziwnego. Wydawało się, że jest twarzą niewidomego. Jego oczom brakowało źrenic.
    - Och, nie!
    Dwa niebieskie kamyki zrozumiały, że one były źrenicami Jezusa. Kto wie, jakie były piękne, jak błyszczały, jak były podziwiane.
    Gorzko żałowały swej pochopnej decyzji. Ale teraz było już za późno!
    Rano zakrystian nadepnął na dwa kamyki, a ponieważ w cieniu i w kurzu wszystkie kamyki są jednakowe, zmiótł je i wyrzucił do kubła na śmieci.

    ***
    Możesz stracić nadzieję i załamywać się ile chcesz: i tak pozostajesz źrenicą w oku Pana.
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 15.09.2014
    Dzień 14 - Dwa wróbelki


    Dwa wróble siedziały zgodnie wśród gałęzi wierzby.
    Jeden usadowił się na czubku drzewa, drugi dużo niżej, w zacisznym rozwidleniu gałązek.
    Po pewnym czasie wróbelek siedzący na górze, chcąc zawrzeć znajomość z drugim, powiedział:
    - Och, jakie piękne są te zielone liście!
    Wróbelek z dołu uznał to za prowokację i odparł sucho:
    - Czy jesteś ślepy? Nie widzisz, że te liście są białe?
    Ten z góry krzyknął zdenerwowany:
    - Sam jesteś ślepy! Liście są zielone!
    Wróbel siedzący w dole uniósł dziób i stwierdził:
    - Założę się o pióra z mojego ogona, że te liście są białe. A ty nic nie rozumiesz. Głupi jesteś!
    W tym momencie wróbelek z góry poczuł, że krew się w nim gotuje i nie namyślając się długo, sfrunął ku swemu przeciwnikowi, aby dać mu nauczkę. Ten zaś nawet nie drgnął. Kiedy tak dwa wróbelki siedziały naprzeciwko siebie, z piórami nastroszonymi ze złości, przed rozpoczęciem pojedynku miały jeszcze tyle rozsądku, by spojrzeć w górę.
    Wróbelek, który sfrunął ze szczytu wierzby, zawołał ze zdziwieniem:
    - Och! Zobacz, te liście naprawdę są białe!
    I powiedział do swego niedawnego wroga:
    - Polećmy tam, gdzie siedziałem przedtem!
    Oba wróble poleciały na najwyższą gałąź wierzby i zgodnie orzekły:
    - Te liście są zielone!

    ***
    Nie osądzaj nikogo, jeżeli przedtem nie chodziłeś przez godzinę w jego butach.
  • YattmurYattmur Guest Posty: 1,057
    edytowano 16.09.2014
    Dzień 15 - Patrz, gdzie idziesz!

    Dawno temu w Japonii powszechnie używano lamp skonstruowanych z papieru i bambusowych prętów, z włożoną wewnątrz świecą. Pewnej nocy ktoś podarował taką lampę niewidomemu.
    - Ta lampa na nic mi się nie przyda - rzekł ślepiec. - Nie odróżniam światła od ciemności.
    - Tak, wiem o tym, lecz jeśli nie będziesz miał takiej lampy, ktoś mógłby Cię nie dostrzec i zderzyć się z tobą.
    - odparł ofiarodawca. - Dlatego powinieneś ją nosić.
    Niewidomy odszedł z lampą. Nie uszedł daleko, gdy poczuł silne uderzenie.
    - Patrz, gdzie idziesz! - zawołał do nieznajomego. - Nie widzisz mojej lampy?
    - Twoja lampa dawno zgasła, przyjacielu
    - odparł nieznajomy.

    ***
    Któż z nas nie zna aroganckich, pewnych siebie osób, które z pychą podążają przez życie, nie zdając sobie sprawy z tego, że są ślepcami,trzymającymi w ręku wygasłe lampy?
    A mimo to wielu z nich wymaga, by zwracać się do nich "mistrzu", "doktorze" lub "szanowny panie".
  • miki1948 (PL1)miki1948 (PL1) PL1 Posty: 440
    edytowano 16.09.2014
    Z sentymentem czytam te opowiadania i czekam zawsze na następne
  • edytowano 16.09.2014
    Yattmur przeczytałam Twój wątek jednym tchem :-) jest piękny.
    Czytając go przypomniało mi się opowiadanie które czytam każdego wieczoru moim dzieciom. Pozwolisz że je tutaj zacytuję .....
    Anioły

    Dwaj Aniołowie-wędrowcy zatrzymali się na nocleg w domu bardzo bogatej rodziny. Rodzina okazała się niezbyt gościnna i nie zdecydowała się na ulokowanie Aniołów w sypialni dla gości. Zamiast tego Aniołowie otrzymali miejsce w piwnicy. Kiedy przygotowywali sobie posłanie, starszy z nich dostrzegł dziurę w ścianie i załatał ją. Kiedy zobaczył to młodszy z Aniołów, zapytał, dlaczego. Starszy odpowiedział: - Nie wszystko jest takie, jakim się być wydaje.
    Na kolejny nocleg Aniołowie wstąpili do domku bardzo biednego, ale gościnnego człowieka i jego żony. Małżonkowie podzielili się z Aniołami skromniutkim posiłkiem, jaki sami mieli i oddali im własne posłania, żeby zdrożeni wędrowcy mogli się dobrze wyspać. Rankiem, kiedy Aniołowie wstali, zobaczyli swojego gospodarza i jego żonę zapłakanych. Ich jedyna krowa, której mleko stanowiło jedyne źródło dochodu rodziny. Leżała martwa w obórce. Młodszy Anioł zapytał starszego: - Jak to się mogło stać? Pierwszy gospodarz miał wszystko, czego dusza zapragnie a ty mu pomogłeś. Druga rodzina, chociaż sama miała wszystkiego bardzo mało, gotowa była podzielić się z nami wszystkim, a ty pozwoliłeś, żeby padła ich jedyna krowa-żywicielka. Dlaczego? Nie wszystko jest takie, jakim się być wydaje, odpowiedział starszy z Aniołów.
    Kiedy spaliśmy w piwnicy zorientowałem się, że w dziurze w ścianie schowane jest złoto. Gospodarz był gburowaty, nieprzyjazny i nie zależało mu na czynieniu dobra, dlatego też naprawiłem ścianę, żeby nie mógł znaleźć ukrytego w niej skarbu. Kiedy kolejnej nocy spaliśmy na posłaniach naszych gospodarzy, zjawił się Anioł Śmierci, który przybył po żonę biedaka. Oddałem mu więc w zamian ich krowę.
    Człowiek nigdy nie wie wszystkiego. Nawet jeśli posiadasz wiarę, powinieneś jeszcze wzbudzić w sobie zaufanie, że wszystko, co cię spotyka, dzieje się dla twojego dobra. Zrozumiesz to na pewno z czasem. Niektórzy ludzie na moment pojawiają się w naszym życiu i tak samo szybko z niego znikają. Niektórzy stają się naszymi przyjaciółmi i zostają w naszym życiu na dłużej.
    To właśnie oni pozostawiają w naszych sercach najpiękniejsze i najtrwalsze ślady, zaś my sami nigdy nie pozostajemy tacy sami, dlatego, że zmieniamy się dzięki naszym prawdziwym przyjaciołom.
    Wczoraj – to już historia.
    Jutro – to tajemnica.
    Dzisiaj, Teraźniejszość, to dar.
    Życie jest czarem i smak każdej przeżywanej chwili jest niepowtarzalny!

Zostaw komentarz

PogrubionyKursywaPrzekreślenieOrdered listLista nieuporządkowana
Emoji
Obraz
Wyrównaj do lewejWyśrodkujWyrównaj do prawejPrzełącz widok HTMLPrzełącz pełna stronaPrzełącz światła
Upuść obraz/plik